Reportaż z Maghrebu o losie ptaków, które w Polsce zwiastują życie, a tu – stają się ofiarą śmierci
Tekst: Elżbieta Sęczykowska
Polowanie w cieniu pustyni. Ostatni lot bociana.
Na podmokłych łąkach pod Biebrzą wieśniacy wciąż mówią: „Jak bocian wraca, wraca życie”. Tymczasem tysiące kilometrów dalej – na brzegach Sahary, w dolinach Maghrebu – ten sam ptak pada martwy, trafiony kulą z dubeltówki. Wędrowiec, który miał tylko odpocząć, zostać chwilę i lecieć dalej do Czarnej Afryki, nie wróci już do swojego gniazda na kominie w Polsce.
Fez: bociany na minaretach
W Maroku bociany są niemal święte. Na murach ruin sułtańskiego pałacu w Meknes, w sercu dawnej medyny w Fezie, wysoko ponad głowami turystów, gniazdują majestatyczne pary. W islamie niektóre ptaki mają szczególne znaczenie – bociany uchodzą za czyste istoty, których nie należy krzywdzić.
„W Fezie nikt nie strzeliłby do bociana. To jakbyś zaatakował posłańca Boga” – mówi Omar El-Fadili, przewodnik po medynie, wskazując na gniazdo na minarecie starego meczetu.
Ale wystarczy przekroczyć granicę…
Granica, która dzieli ptaki
Algieria. Na obrzeżach miasta Tlemcen, z dala od oczu strażników przyrody, chłopak ze strzelbą celuje w niebo. Nie interesują go gatunki – tylko rozmiar. Im większy ptak, tym lepiej. Kilogramy mięsa na rodzinny stół. Bocian to trofeum, egzotyczny posiłek i rozrywka naraz.
„Widzieliśmy, jak chłopcy z karabinami celowali do lecących bocianów. Nie z głodu – z braku edukacji” – opowiada przewodnik powołując się na informacje lokalnej organizacji, która monitoruje wędrówki ptaków w Afryce Północnej.
Dlaczego strzelają?
Bocian nie jest w Maghrebie celem masowych polowań jak przepiórka czy gołębie. Ale ginie przypadkiem – przez nieświadomość. Przez to, że jest „duży”, „biały”, „dziwny”. Nikt nie tłumaczy, że ten ptak pochodzi z Polski, że jego śmierć to śmierć przyszłego pokolenia.
Tunezja, między morzem a pustynią
W Tunezji sytuacja jest złożona. W okolicach Dżerby i w interiorze południowym pojawiają się sygnały o strzelaniu do ptaków wędrownych. Oficjalnie – zakazane. W praktyce – trudne do kontrolowania.
„Czasem słyszymy o polowaniach w interiorze, ale policja środowiskowa ma inne priorytety – susza, nielegalna wycinka, kłusownictwo większych zwierząt” – dodaje dziennikarka z Tunisu, która z nami zwiedza medynę.
- Co można zatem zrobić?
Europejskie organizacje próbują działać. BirdLife, czy Fondation Mohammed VI w Maroku prowadzą projekty edukacyjne i monitoringowe. Ale to wciąż za mało.
Trzeba przekroczyć granice – nie tylko geograficzne, ale i mentalne. Uczyć dzieci w szkołach Maghrebu, że ten bocian to gość. Że przyleciał z daleka i wróci – o ile pozwolimy mu żyć.
Nie tylko ptak.
W polskiej mitologii bocian przynosi dzieci. W arabskich wierzeniach – niektórych – symbolizuje czystość i pokój. W Afryce może stać się obcym. Ale przecież to ten sam ptak. Ta sama droga. To samo niebo.
Nadzieja na skrzydłach.
Na południu Maroka, w pobliżu Ouarzazate, dzieci pasą kozy. Nad ich głowami krąży bocian. Chłopiec podnosi kij, ale starsza kobieta łapie go za rękę.
„Nie ruszaj. To ptak szczęścia. Jeśli odleci spokojnie, wróci z deszczem.”
I to wystarcza.